26 sierpnia 2011
Everybody cheats!
Kontrowersyjny temat pojawił się ostatnio na spotkaniu Master-Mind, a mianowicie To roll or not to roll. Czyli odwieczny konflikt, mechanika albo storytelling (opowiadanie historii). Temat fajnie przedstawiony, polecam się zapoznać - odsyłam do prezentacji i nagrania audio. Niestety nie uczestniczyłem w spotkaniu, bo miałem zepsuty mikrofon oraz klawisz spacji i jedyne co zdołałem napisać to: niemammikrofonuiniedziałamispacja. Kiedy jednak prelekcja zmierzała już ku końcowi i nic nie zapowiadało nadchodzących strasznych chwil, zostały wypowiedziane tragiczne w skutkach słowa:
"- Kiepska charyzma Postaci, ale tak piękny opis Gracza, że kości przestają być brane pod uwagę
- No i to się sprawdza, w każdym systemie [...] Jest to zasada, którą wiele osób wprowadza."
Chodzi mniej więcej o to, że kiedy Gracz opisze coś wspaniale, to nie sensu w ogóle interesować się odgrywaną przez niego postacią, bo test został zdany.
Osoby, które wprowadzają taką zasadę zapominają o jednej bardzo ważnej rzeczy: Wszyscy oszukują.
Rozważmy dwóch różnych Graczy i ich dwie Postacie.
Gracz pierwszy: Agata, uczestniczka warsztatów aktorskich i miłośniczka teatru.
Postać Agaty: nieokrzesany barbarzyńca Tur - bardzo silny i świetny w bitce, ale niestety głupi jak but.
Gracz drugi: Maciek, członek Bractwa Rycerskiego i miłośnik walk wszelakich.
Postać Maćka: minstrel znany jako Słowik - świetny w rozmowach, śpiewach i tańcu, bardzo słaby w wyzwaniach siłowych i walce.
Sytuacja pierwsza:
Tur dociera do miasta, podzielonego na strefę zewnętrzną i wewnętrzną. Jego celem jest dostać do strefy wewnętrznej. Niestety, do strefy wewnętrznej mają dostęp tylko osoby o odpowiednim statusie społecznym i z odpowiednimi przepustkami. Tur polując w okolicznych lasach, natknął się na leżącego w niezasypanym jeszcze grobie szlachcica - narzucił więc na siebie jego szatę i zabrał mu przepustkę. Podchodząc do strażnika w strefie wewnętrznej podał mu przepustkę i rzekł:
- Hej, chłopcze, rusz się co żwawiej i skrzyknij mi tutaj stajennego, aby zaopiekował się moim koniem.
Strażnik uwija się raz dwa i spełnia prośbę Tura, po czym wpuszcza go do miasta.
Sytuacja druga:
Słowik po kolejnym wspaniałym występie w karczmie i oczarowaniu paru zamożnych kobiet, wzbudza zazdrość syna płatnerza. Wracając późną nocą do swego mieszkania, zauważa w blasku pochodni młodzieńca, który stoi i okutą pałą trzymaną w dłoniach zdradza swoje zamiary. Negocjacje prowadzą donikąd i młodzieniec robiąc trzy szybkie susy, zbliża się do Słowika i zamachuje się na niego pałą.
Maciek do Mistrza Gry: w jakiej pozycji młody trzyma broń?
Mistrz Gry: No... tak (rękami i mową ciała opisuje pozycje ataku).
Maciek: Aha, czyli zostawił tutaj i tutaj odsłonięte miejsca oraz nie spodziewa się tego, że można skoczyć w jego stronę, aby uniknąć ciosu.
Maciek odgrywając Słowika: skaczę, w jego stronę, pod jego lewe ramię, tak aby wykonać przewrót i znaleźć się zanim. Nie ma szans mnie trafić.
Mistrz Gry: rzuć kostką na unik.
Maciek: ale Słowik nie ma uników.
Mistrz Gry: więc się nie udało i otrzymałeś potężny cios w lewy bark, który powalił Cię na ziemie.
W sytuacji pierwszej Mistrz Gry stwierdził, że to logiczne, aby strażnik wpuścił człowieka odpowiednio ubranego i z przepustką, do chronionej strefy miasta. W sytuacji drugiej stwierdził natomiast, że Postać Gracza nie mogła uniknąć ciosu, ponieważ nie była wystarczająca zwinna. Stało się tak, niezależnie od opisu Gracza, który przedstawił 100% skuteczny sposób na uniknięcie ciosu. W pierwszej sytuacji, Mistrz Gry nie wziął pod uwagę tego, że Postać Gracza jest stanowczo zbyt głupia, aby mogła wymyślić taki sprytny plan. Gracz go zwyczajnie oszukał. Mistrz Gry nie wziął pod uwagę tego, że postać nieokrzesanego barbarzyńcy, prawdopodobnie nie widziałaby jak nosi się szatę, a już na pewno nie wiedziałby jak rozmawiać ze strażnikami przy bramie. Możliwe, że Tur nie miałby także pojęcia o istnieniu kogoś takiego jak stajenny. Całą tą wiedzę, posiadał Gracz, a nie odgrywana przez niego postać Postać. Gracz zbajerował, okantował, okłamał, nabrał itp. Mistrza Gry, wykorzystując wiedzę niedostępną jego Postaci. W drugiej sytuacji, gdyby Mistrz Gry miał wiedzę na temat walki, też prawdopodobnie dałby się oszukać Graczowi. Niestety nie miał tej wiedzy, więc oparł powodzenie na mechanice gry i na Postaci Gracza. Postąpił ze wszech miar słusznie. Minstrel, który nie umie się bić ma minimalne szanse zwyciężyć w walce z synem płatnerza, tak jak tępy barbarzyńca ma minimalne szanse oszukać strażnika przy bramie.
Mistrz Gry daje się oszukać Graczom. Daje im wykorzystywać wiedzę spoza gry, która ułatwia im rozgrywkę. Gdyby Mistrz Gry chciał pozwalać na to, aby piękny opis zwalniał z rzutu za każdym razem (a Mistrz Gry powinien być przede wszystkim sprawiedliwy wobec wszystkich Graczy), to Gracz który był w swoim życiu lekarzem, żołnierzem, prawnikiem, złodziejem, inżynierem, hazardzistą, pływakiem, aktorem i jeszczekimśtam, mógłby stworzyć postać zwykłego chłopa, który bez problemu jest w stanie pokonać większość przeciwności stawianych przed nim. "Co z tego, że nigdy nie widziałem wody, przecież jeśli będę wykonywał takie i takie ruchy rękami, to popłynę".
Na jednym z forów internetowych, był kiedyś temat "To ja biorę kamyk i patyk i... konstruuję granatnik". Temat ciekawy, odpowiedzi już mniej, jednak warto się zapoznać, do czego może doprowadzić zezwalania Graczom na granie sobą, a nie swoją Postacią.
To działa też niestety w drugą stronę, na niekorzyść Graczy. Oni też są oszukiwani. Uznajmy, że Maciek jest niesamowicie nieśmiałą osobą i weźmy pod uwagę inną sytuację:
Minstrel Słowik wchodzi do karczmy i zauważa olśniewająco piękną kobietę, o kruczo czarnych, kręconych włosach, luźno opadających na ramiona. Kiedy zwróciła swą delikatną twarz w stronę otwartych drzwi, zauważył jej duże zielone oczy, współgrające perfekcyjnie z jej idealnie przylegającą do ciała zieloną suknią. Słowik zaczyna się do niej zalecać.
Mistrz Gry: Co robisz?
Słowik: Pochodzę do niej i staram się ją oczarować.
Mistrz Gry: No to powiedz, co jej mówisz.
Słowik: e... e... czeeeść...
Mistrz Gry: Kobieta spogląda na Ciebie przez chwilę, po czym odwraca wzrok. Z takim słownictwem na pewno jej nie zainteresujesz.
Mistrz Gry kazał Graczowi odgrywać rozmowę, zamiast pozwolić mu rzucać kością i tylko na podstawie rozmowy oparł nieudany wynik konwersacji, nie zwracając uwagi na to, że Postać Gracza jest znanym minstrelem, człowiekiem przebojowym, który w podobnej sytuacji odnalazłby się idealnie. To tak, jak gdyby kazać Graczowi, odgrywającemu maga, aby wyczarował kulę ognia. Jeśli to nie jest idiotyczne, to co jest?
Gry Fabularne pozwalają na to, aby odegrać rolę kogoś innego. Innego człowieka, innej istoty, w innym świecie i w innych sytuacjach. Nie musimy znać się na tym, na czym zna się nasza postać. Jeśli się znamy - fajnie, możemy urozmaicić rozgrywkę. Nie wolno natomiast opierać skuteczności działań Postaci Graczy na podstawie wiedzy lub niewiedzy Graczy. Nie wolno. Koniec i basta.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Słuszne uwagi, jednak teraz już zaczynam rozumieć, dlaczego moi gracze biorą cechy tak podobne do swoich własnych. Po prostu łatwiej im się to odgrywa. Nie spotkałem się nigdy na sesji z przypadkiem gracza, który nie daje rady odgrywać swoich cech. No, może z drobnym wyjątkiem, czasem wojak nie wiedział, co jeszcze potrafi wymyślnego zrobić w walce. Przyznam jednak, i mnie gracze częstokroć próbowali oszukać, nierzadko z dobrym (dla nich) skutkiem. Ta notka na pewno wyczula. ;)
OdpowiedzUsuńKtoś w końcu porządnie napisał o tym zjawisku. Na tyle porządnie, że uzmysłowi pewnym graczom-cziterom (tak, to głównie tacy gracze bywają, a MG tylko się nabierają na bajery graczy), że ich postać umie [najczęściej] inne rzeczy niż oni sami.
OdpowiedzUsuńTak samo jak nie każemy w RPG odgrywać walki poprzez tłuczenie się stalową ostrą bronią, nie gonimy przez całe miasta i lasy w celu odegrania pościgu, nie usiłujemy ubić MG by "ubić orka", nie odgrywamy tańca przez tyle czasu, ile w świecie gry, ani też nie dłubiemy chirurgicznie w MG/gracza, kiedy leczymy NPCa/BG konwencjonalnie.
Nawet na LARPach nie ma aż takich skrajności...
Dobry wpis.
OdpowiedzUsuń